sobota, 21 września 2013

Co zaskoczyło nas w Trondheim

Norwegia to zadziwiający kraj. Mam wrażenie, że tutaj wszystko działa tak jak powinno. Te różnice widać na każdym kroku - na uczelni, w akademiku, w sklepie, na ulicy... 

Co mnie zadziwiło najbardziej? Ciężko byłoby wymienić tylko jedną rzecz. To miejsce zaskakuje mnie każdego dnia. Co ciekawe - zawsze pozytywnie. Minusem są wysokie koszty życia, ale nawet do cen da się po jakimś czasie przyzwyczaić.


                    Co zaskoczyło nas w Trondheim:

  1. Rowery. W Krakowie też jest ich sporo, ale tutaj ludzie się o nie potykają. Na rowerze jeździ każdy - nie tylko studenci. Mam dziwne wrażenie, że po ulicach jeździ ich więcej niż samochodów. Normą są też parkingi rowerowe obecne pod każdym budynkiem, przy każdym możliwym wejściu. Firmy w ramach reklamy rozdają kolorowe pokrowce na siodełka. W akademikach są specjalne kanciapy na rowery.
    Dlaczego tak jest? Może dlatego, że jedno-przejazdowy bilet autobusowy kosztuje 40kr.
     
  2. Uczelnia otwarta 24/7. Wystarczy mieć ze sobą legitymację studencką. Wyrabia się ją bezpłatnie na początku semestru, a trwa to 5 minut... łącznie ze zrobieniem zdjęcia na miejscu. Przy każdym wejściu do budynku jest czytnik, dzięki któremu można wejść na uczelnię nawet o 3 rano w niedzielę (nie próbowałam, ale zapewniam, że można!). Zaskoczyła mnie też ilość miejsca do pracy dla studentów. W każdym budynku można znaleźć sofy, stoliki, biurka, komputery, sale do czytania, drukarki, fotele, zamykane szafki, nawet iPody (tak naprawdę to to są iPady :P (Mateusz)) w bibliotece... ostatnio natknęłam się na kącik kuchenny w moim budynku - zlew, kuchenka mikrofalowa, czajnik i 2 palniki. Obiad w przerwie? Nie ma problemu :P


  3. Brak ogrodzeń. Mentalność Norwegów bardzo różni się od polskiej. Tutaj nikt nie boi się kradzieży, więc ogrodzenia domów sięgają najwyżej do pasa. Podobnie jest z rowerami, które często widzi się zostawione luzem, bez zapięcia.
     
  4. Góry i doliny. Trondheim jest położone na urozmaiconym terenie. Bardzo urozmaica to moje podróże z uczelni do akademika. Zwykle przez pół drogi pcham rower pod górę, bo jest za stromo, żeby normalnie wjechać. Nie wierzcie mapom, jeśli nie ma na nich zaznaczonych wysokości - niewinny odcinek 3km może okazać się nie do pokonania na 2 kołach. Atrakcją turystyczną jest winda dla rowerów znajdująca się w centrum miasta. Btw, od naszej wioski studenckiej (Moholt) jest ok. 1,5-2km do głównego kampusu NTNU, czyli jakieś 5 minut na rowerze albo 15 na nogach. Z góry...
     
  5. Podejście prowadzących do studentów. Na początku czułam się głupio, kiedy zwracałam się do prowadzących po imieniu. Grupy na zajęciach są dość małe (u mnie najmniejsza grupa liczy 4 osoby), więc każdy prowadzący zna swoich studentów z imienia i nazwiska. Prowadzący traktują studentów jak partnerów i... odpisują na wszystkie maile! :)
     
  6. Ilość pracy. W tym semestrze mam dwa przedmioty (oprócz tego piszę pracę inżynierską). Można powiedzieć, że to tylko dwa przedmioty i pewnie mam dużo wolnego czasu, ale ja zamieniłabym tylko na . Tutaj wszystko wygląda inaczej - nie ma obowiązku chodzenia na ćwiczenia i wykłady (nikt nie sprawdza listy), a mimo to sale i biblioteki są pełne studentów. Wszyscy uczą się od pierwszego tygodnia. Nie dlatego, że ktoś nas do tego zmusza. Wydaje mi się, że jest to wynik podejścia prowadzących, którzy wierzą w swoich studentów i potrafią motywować. W każdym razie pracujemy tutaj tyle ile na AGH przed sesją :D brzmi strasznie, ale właśnie tak powinno wyglądać studiowanie :) ...poza tym do tego też można się przyzwyczaić.
     
  7. It's learning. To jest niesamowite ułatwienie życia! System, z którego korzystają studenci i prowadzący. Można tam znaleźć materiały z każdych zajęć, egzaminy z poprzednich lat, wysyłać sprawozdania, kontaktować się z prowadzącymi, sprawdzić deadliny na bieżące zadania (i wiele innych). Na NTNU nie trzeba "załatwiać" materiałów z poprzednich egzaminów. Udostępniają je prowadzący... łącznie z poprawnymi rozwiązaniami! Strona każdego przemiotu wygląda mniej więcej tak (klik):


  8. Mili i uśmiechnięci ludzie. Oni są wszędzie. Jeśli potrzebujesz pomocy, wystarczy, że zapytasz. Nie wiem jak to działa... ale nie spotkałam tu jeszcze zirytowanej pani w dziekanacie albo zestresowanego kasjera w supermarkecie. Oni po prostu są przyzwyczajeni do pomagania sobie nawzajem. A z takim podejściem żyje się łatwiej :)
     
  9. Akademik. Dużo pisaliśmy o tym do tej pory, więc nie będę się rozpisywać jak wyglądają akademiki - to już wiecie. Nie da się nie lubić tego miejsca!
     
  10. Przechodzenie przez pasy bez narażania życia. Otóż to, nawet autobus zatrzymuje się jak widzi pieszego albo rowerzystę, który zbliża się do przejścia. Można przechodzić z zamkniętymi oczami :D Będziemy musieli uważać, żeby nie wpaść pod samochód po powrocie do Polski...
Kaja

1 komentarz:

  1. Mateusz, ponerdź trochę i zrób wpis o tym czego się uczysz, nad czym pracujesz w ramach magisterki itp :D

    OdpowiedzUsuń